środa, 27 lipca 2011

biorę się za się

Jakiś czas temu spotkałam na spacerze moją drogą koleżankę z licealnej ławy (dosłownie - siedziałyśmy razem na historii), która wyglądała olśniewająco. Gdy ją zobaczyłam (ona mnie nie widziała) przez moment kusiło mnie, aby przemknąć chyłkiem obok i udawać że mnie nie ma. Why??? Ano wygląda się jak wygląda i muszę przyznać, żem się zapuściła jako Matka-Polka. O figurę nie chodzi tak bardzo, jak o fryz i permanentny brak makijażu, o paznokciach nie wspominając. A przecież jak się coś ładnego ma, to należy to pielęgnować,a akurat dłonie i paznokcie ma się ładne - co do reszty można mieć zastrzeżenia:) No więc wzięłam się do roboty - manicure i pedicure zrobione, a wczoraj byłam u fryzjera i zażyczyłam sobie klasycznego boba. Co prawda fryzura, choć ładna, nie jest warta ceny, jaką zapłaciłam (50 zł), ale plusem było, że salon jest na mojej ulicy i strzygą do godz. 20:00. Więc nie jest źle! Do figury sprzed ciąży też jeszcze trochę brakuje, ale tylko 3-4 kg. Przed ciążą przy wzroście 170 cm ważyłam 57 kg, teraz ważę 60. Nie wbijam się niestety w żadne spodnie sprzed ciąży, ale nie szkodzi. Gdybym nie karmiła piersią, pewnie zastosowałabym jakąś drakońską dietę, polegającą na niejedzeniu słodyczy itp., ale póki co wolę mieć mały tłusty brzuszek i podjadać sobie wszystkiego, na co tylko mam ochotę. A wiecie co najbardziej ostatnio lubię? Poranki z moim synkiem, nasze ranki-przytulanki, nasze mizianki. Ale o tym w osobnym poście. W Poznaniu pogoda się knoci i nie wiem co z popołudniowym spacerkiem...

1 komentarz: