poniedziałek, 25 lipca 2011

salon


Jakiś czas temu przy skrzyżowaniu ulic Głogowskiej i Hetmańskiej zburzono uroczy czerwony budynek, w którym mieścił się salon sukien ślubnych. Kupiłam tam dwa lata temu moją kieckę. Chociaż wiedziałam wcześniej, że salon ma być przeniesiony i że są plany, aby budynek wyburzyć, to jakoś tak czas mijał, domek stał i wszystko było po staremu. Był swego rodzaju punktem orientacyjnym dla wielu poznaniaków! Aż pewnego dnia nagle okazało się, że jest pusty i nie ma okien! A kiedy po weekendzie spędzonym u znajomych wróciliśmy do Poznania, w miejscu budynku nie było kompletnie nic! Tylko mały kawałek muru, prawie niewidoczny. Jak gdyby dom nigdy tam nie stał! Jakoś tak mi przykro, że nie ma już tego uroczego starego domu z kolumienkami. Wspomnienia związane z przymiarkami mojej sukni są takie miłe! Jak niewiele potrzeba, by z powierzchni ziemi zniknął dom! A to przecież wiele wspomnień, magiczne momenty z nim związane... jakoś tak mi przykro i smutno.

Czasami przejeżdżamy z mężem samochodem obok naszych magicznych miejsc - okolic Uniwersytetu Przyrodniczego (dawnej Akademii Rolniczej), gdzie kiedyś mieszkałam. W tej kwestii ja jestem bardziej sentymentalna i zawsze mówię głośno i uśmiechem: "o, tutaj wszystko się zaczynało":) Możliwość przespacerowania się naszymi dawnymi ścieżkami, odwiedzenia koleżanki wciąż mieszkającej w moim dawnym mieszkaniu jakoś tak sprawia, że wspomnienia ożywają, że wszystko się przypomina, że wciąż żyje - nie tylko w mojej pamięci. Wiem, że "zgubionych dni nie znajdziesz już, choć przejdziesz świat i wszerz i wzdłuż", ale to takie miłe wspomnienia i lubię do nich wracać, tarzać się w nich i obracać w pamięci ulubione momenty - pierwsze inne spojrzenie, jakaś rozmowa, pierwsze buzi...

Dlatego smutno mi trochę, że już nie ma tego budynku na skrzyżowaniu ulic, bo był uroczy i w moich wspomnieniach zajmował szczególne miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz