poniedziałek, 18 lipca 2011

goodbye błotny dębie


Nie wrócilismy, a właściwie dwoje z nas zostało na wsi, czyli Franio i ja. Rodzice wyjeżdżają jutro, a Franio i ja będziemy doglądać babci podczas ich nieobecności.

Dziś gorszy dla mnie dzień... nie jestem w kondycji, przeziębiona, niewyspana, a do tego chyba zbliża się pierwsza od wielu, wielu miesięcy @!!!!!!!!!!!!!! Czuję się steraną matką:)))

W dodatku po moim telefonie do Leroy Merlin okazało się, że na etykiecie widniejącej na moich wymarzonych panelach jest błąd i one kosztują wcale nie tak tanio jak myśleliśmy, więc prawdopodobnie musimy z nich zrezygnować. A ja już w myśli obłożyłam nimi całe nasze przyszłe mieszkanie...

Dodam, że w dni jak ten moje niewyspanie jeszcze bardziej daje mi się we znaki... do tego duchota, nieustanny bałagan dookoła, ech... na szczęście Franek nie ma już kaszlu, chociaż taki plus... Tatulo będzie z nami dopiero jutro i też nie lubię takich dni, muszę przyznać bez bicia... czuję się pozostawiona sama sobie mimo chętnych do pomocy rąk dziadków. Bez taty to nie to samo! Podziwiam szczerze samotne matki, które muszą ze wszystkim sobie same radzić, naprawdę szczerze podziwiam... oparcie w drugiej osobie, choćby tylko psychiczne, jest niesamowicie ważne. A teraz zabieram się za bałagan. Przypominam - konkurs trwa....:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz