
Piszę tego bloga chyba dla samej siebie, raczej nie dla Franka, bo nie sądzę, aby kilkuletniego, a tym bardziej kilkunastoletniego czy dorosłego Franka interesowało, jak mama karmiła cyckiem itp.:) Więc raczej dla siebie to robię, a mam w tym praktykę, bo z czasów liceum i studiów mam chyba z 10 grubych zeszytów zapisanych i wyklejonych różnymi bzdurkami. Bezcenna pamiątka - móc zagłębić się w swoje rozważania sprzed dziesięciu lat, podpatrzeć siebie wtedy, spróbować zrozumieć:) Szczerze mówiąc, czasami czytanie tych moich wypocin śmiertelnie mnie nudzi. O ironio - przestałam zapisywać moje życie na papierze gdy poznałam mojego przyszłego męża. Od tamtego czasu podejmowałam jakieś próby wznowienia zapisków, ale jakoś tak - nie wyszło. Potem nadeszła era blogów, no i jestem tutaj, choć zawsze twierdziłam, że to nie dla mnie. Skoro jednaj jestem w stanie prowadzić mniej lub bardziej regularne notatki dotyczące naszego życia, to myślę, że warto to robić. Za parę-paręnaście lat miło będzie rzucić okiem na te wywody:)Miło mi też niezmiernie, że tu zaglądacie, moi mniej lub bardziej anonimowi czytelnicy i że z kimś mogę dzielić się radością, jaką przyniosło mi macierzyństwo.
Ostatnio jakoś tak skłonna jestem do podsumowań, chyba dlatego, że wyprowadzka tuż tuż. Nie będziemy już mieszkać w Poznaniu, ale pod Poznaniem, choć stosunkowo blisko. Będziemy "rodziną na swoim", z wszystkimi tego określenia przywilejami, z tym kredytowym łącznie. Roczek zatoczył koło. Jedenaście miesięcy wstecz wprowadziliśmy się tutaj - na 28 metrów kwadratowych, ja z wielkim brzuchem, a Piotr z wielką żoną:) Tutaj przywieźliśmy Frania ze szpitala, to tu jest nasza pierwsza miejscówka. Trochę żal ją opuszczać, ale... duszę się już momentami na tej małej przestrzeni. Praktycznie codziennie sprzątam i codziennie mam bałagan. Upycham ciuchy w garderobie, a i tak mi się tam nie mieszczą. Dobrze w sumie, że Francik jeszcze nie raczkuje, bo tu nie ma miejsca. Ale już za miesiąc...:) Jeszcze nie do końca z mężulkiem zdajemy sobie sprawę, że przeprowadzamy się do swoich własnych czterech ścian. Jakoś tak nieśmiało podchodzimy do tematu, nie mamy doświadczenia w urządzaniu się, remontowaniu itp. Nie do końca chyba rozumiemy, że to będzie nasze! Po tylu latach tułania się po wynajmowanych przestrzeniach... Będzie cudnie!!!